Haul kosmetyczny z Ameryki, czyli jak ratuję swoją suchą skórę!

Haul kosmetyczny z Ameryki, czyli jak ratuję swoją suchą skórę!

Pod względem zakupów, niestety nie różnię się od dużej ilości dziewczyn 😸. O ile chodzenie po sklepach "uprawiam" rzadko, o tyle lubię przeglądać różne strony internetowe z ubraniami czy dodatkami. Jedynym wyjątkiem jeśli chodzi o zakupy online są sklepy z kosmetykami. W tym przypadku zdecydowanie jestem fanką wszelkiego wąchania, sprawdzania, smarowania i testowania na sobie, zanim zdecyduję się na zakup.

Będąc w Nowym Jorku oczywiście nie mogłam sobie odpuścić zakupów. Nie będę Was zanudzać ubraniowym haulem, ale chętnie pochwalę się moimi kosmetycznymi nabytkami. Ponieważ jeszcze nie przetestowałam wszystkiego, posty będą pojawiać się w ramach kolejnych zużyć. 

Na pierwszy rzut lecą moje ukochane kosmetyki z Lush. Jeśli czytałyście posty z początków mojego bloga to wiecie, jak bardzo zachwyciłam się przypadkowo kupionym w Japonii cleanserem do mycia twarzy (post przeczytacie tutaj). Będąc w NYC oczywiście od razu chwyciłam za drugie opakowanie tego produktu, ale tym razem skusiłam się na jeszcze więcej.


Do mojego koszyka oprócz wspomnianego już cleansera, zaopatrzyłam się jeszcze w maseczkę nawijżającą oraz serum do twarzy. 


Zacznę od maseczki, którą znajdziecie na zdjęciu powyżej po lewej stronie. Chcąc uzyskać efekt nawilżenia zdecydowałam się na maseczkę "Oatifix". 

Skład ze strony producenta: Glycerine Fine Oatmeal (Avena Sativa (Oat) Kernel Meal) Fresh Organic Bananas (Musa paradisiaca) Water (Aqua) Ground Almonds (Prunus dulcis) Illipe Butter (Shorea stenoptera) Kaolin Talc Vanilla Pod (Vanilla planifolia) Vanilla Absolute (Vanilla Planifolia Fruit Extract) Sandalwood Oil (Santalum Austrocaledonicum Vieill) Benzoin Resinoid (Styrax tonkinensis pierre) (Styrax Tonkinensis Resin Extract) *Coumarin *Benzyl Cinnamate *Linalool Fragrance Gardenia Extract (Gardenia jasminoides)

https://www.lushusa.com/face/masks/oatifix/06097.html


Maseczkę nakłada się na oczyszczoną twarz na 20 min. Sprzedawczyni poleciła mi dodatkowo, żeby zmywać ją masując jednocześnie skórę, dzięki czemu zyskam również efekt peelingu. Muszę przyznać, że patent ten oraz sama maseczka sprawdza się świetnie! Po wymasowaniu skóry mam wyraźnie gładszą skórę, a sama maseczka działa naprawdę nawilżająco. Zapach również mocno trafia w mój gust, pewnie ze względu na aromat banana i wanilii. Jej jedynym minusem jest krótki okres przydatności (maseczka jest ważna przez miesiąc czasu, aczkolwiek Pani w sklepie zapewniała, że można ją trzymać nawet do dwóch miesięcy). Produkt należy trzymać w lodówce, jest bardzo wydajny i to zdecydowanie kolejny świetny wybór w Lush. Bardzo żałuję, że nie ma ich w Polsce.. 

Cena: ok. 10 USD

Niestety, zgodnie z informacją na stronie producenta, produkt można zakupić tylko w sklepach stacjonarnych. 

Aby zmaksymalizować nawilżenie skóry, po maseczce stosuje jeszcze krem nawilżający "Skin drink" (na zdjęciu po prawej stronie). Tutaj zapach nie do końca spełnia moje oczekiwania, ale na szczęście nie pozostaje długo na skórze. 

Skład ze strony producenta: Water (Aqua) Sesame Oil (Sesamum indicum) Rose Petal Infusion (Rosa Centifolia Flower Extract) Fresh Organic Avocado (Persea gratissima) Almond Oil (Prunus dulcis) Propylene Glycol Fair Trade Organic Cocoa Butter (Theobroma cacao) Stearic Acid (Stearic acid) Cetearyl Alcohol Aloe Vera Extract (Aloe barbadensis) Organic Aloe Vera Gel (Aloe barbadensis) Organic Evening Primrose Oil (Oenothera biennis) Neroli Oil (Citrus Aurantium amara) Rose Absolute (Rosa damascena) Triethanolamine *Geraniol *Farnesol *Limonene *Linalool *Citronellol Fragrance Methylparaben Propylparaben *    

Produkt jest również bardzo wydajny, zwłaszcza, kiedy używam wcześniej "Oatifix" - wtedy nabieram odrobinę mniej kremu. Produkt sam w sobie jest dość gęsty, całe szczęście, że przygotowywany jest w wygodnym pudełeczku, dzięki czemu możemy wykorzystać 100% produktu. Jeśli chodzi o termin przydatności, tu jest już trochę lepiej, niż w przypadku "Oatifix"- produkt jest ważny przez rok czasu od momentu zrobienia. 

https://www.lushusa.com/face/moisturizers/skin-drink/00028.html

Cena: ok. 27 USD 
Produkt do kupienia jest na stronie producenta: https://www.lushusa.com/face/moisturizers/skin-drink/00028.html

Jeśli chodzi o kosmetyki Lush, to w moim posiadaniu jest jeszcze peeling do ust, który stosuje, muszę przyznać, że dość rzadko, dlatego nie mam jeszcze o nim opinii.

Podsumowując, kiedy używam na noc produktów z Lush widzę ogromną różnicę kiedy wstaje rano. Cera jest mięciutka i nawilżona. Złapałam się kilka razy na tym, że po dotknięciu rano twarzy byłam autentycznie zdziwiona tym jak niesamowicie delikatną mam twarz 😹. Combo maseczka + krem i na noc i stosowany z rana cleanser "Let the good times roll" to dla mnie wybawienie na mrozy, które ostatnio nadciągnęły i wysuszającą klimatyzację 💖.

Lush są dla mnie świetną alternatywą dla droższych produktów marki Fridge, które są dostępne w Polsce. Osobiście nie miałam okazji ich stosować, ale jestem pewna, że jeśli kiedyś uda mi się wykończyć moje kosmetyki, to chce spróbować jeszcze tej marki. Miałyście już okazję?

Znacie markę Lush? Stosowałyście ich produkty? A może możecie mi coś polecić? 

Dajcie znać!

PS. Jednocześnie chciałam Was serdecznie zaprosić na mój nowopowstały profil na Facebooku! Będzie mi niezmiernie miło, jak do mnie dołączysz!

https://www.facebook.com/Paulinatries-1532941370092679/

Sen to zdrowie, zwłaszcza z maseczką sleeping pack!

Sen to zdrowie, zwłaszcza z maseczką sleeping pack!

Sleeping pack... słyszałyście? Maseczka, która nakładasz na całą noc, bez zmywania, bez chodzenia z kolorową twarzą. Brzmi fajnie, prawda?

Dzisiaj przedstawiam Wam taką właśnie maseczkę, kolejna z serii azjatyckich kosmetyków, ale tym razem kupiona.. w Polsce :).

Maseczkę Aqua Aura Water Bomb Sleeping Pack kupiłam dość dawno, na początku miałam problem z czestotliwością jej używania, później szło mi trochę lepiej. Teraz już praktycznie kończę opakowanie, dlatego postanowiłam o niej napisać.



1. Konsystencja
Jak sama nazwa wskazuje, maseczka jest "wodna", ale nie jest "rozwodniona". Konsystencja mi się bardzo podoba, jest kremowa i jednocześnie dobrze rozprowadza się po twarzy. Po nałożeniu na twarz czujemy się lekko, aż mam wrażenie, że aż nadto lekko, w końcu to ma być maseczka.. ;)

2. Zapach
To co mi w niej od razu przypadło do gustu to właśnie zapach. Generalnie do tej pory żaden z azjatyckich kosmetyków nie przypadł mi pod kątem zapachu a tu niespodzianka! Zapach jest delikatnie słodki, ale nie jest przesadzony, co mi naprawdę odpowiadało.

3. Wydaność
Przez swoją lekką konsystencję produkt jest bardzo wydajny. Powiedziałabym nawet, że już trochę zaczynam się męczyć jego zużyciem.. ;)

https://www.amazon.co.uk/TONYMOLY-Aqua-Water-Sleeping-120ml/dp/B009UFGSUM

4. Działanie
I najważniejsze! Czyli jego działanie.
Moje oczekiwania były proste: nakładam maseczkę, która ma mi mocno nawilżyć cerę. Kilka razy próbowałam nałożyć "samą" maseczkę, lecz niestety efekt za każdym razem był taki, że twarz mnie niestety trochę szczypała, jakby tego nawilżenia miała trochę za mało.. :(. Dlatego w zdecydowanej większości używałam ją z dodatkiem. W zależności od tego co akurat miałam pod ręką, to używałam ją z np. kwasem hialuronowym, olejem z awokado czy po prostu esencją do twarzy. Efekty były wtedy lepsze od jakiegokolwiek kremu na noc.. :).


Patrząc na same działanie jako maseczki myślę, że nie zdecydowałabym się na nią więcej, ale pewnie tylko dlatego, że to był pierwszy mój taki produkt tego typu i chciałabym przetestować jeszcze jakiś ;). Jej działanie w połączeniu z "czymś" jest naprawdę dobre, tylko szkoda, że sama w sobie nie robi mi bomby nawilżenia, jak obiecuje opakowanie.

Do kupienia jest tu.

Miałyście do czynienia z tą maseczką? Jakie są Wasze wrażenia? A może macie jakąś swoją ulubioną sleeping pack i możecie mi polecić?
Czekam na Wasze komentarze!

Święta w Nowym Jorku, czyli świąteczne wystawy tego magicznego miasta!

Święta w Nowym Jorku, czyli świąteczne wystawy tego magicznego miasta!

Dzisiaj post w nieco innym klimacie, a mianowicie mały thoughtback i pierwszy post z serii nowojorskiej.. ;)

Nie ukrywam, że zobaczenie Nowego Jorku zimową porą było dla mnie marzeniem, od kiedy zobaczyłam go latem :). Zawsze kusiły mnie zdjęcia oraz kadry filmu z niesamowitymi zdjęciami świątecznych witryn sklepowych, których w Polsce nie ma szans zobaczyć. I przyznam szczerze, że nie zawiodłam się - mimo niesamowicie niskiej temperatury, która nas w NYC spotkała, warto było przemierzać uliczki i zachwycać się urokami miasta i klimatem Świąt. Myślę, że również magiczna muzyczka z witryn sklepowych będzie mi towarzyszyć przez długi czas i będzie mi się kojarzyć właśnie z tym magicznym okresem, jaki spędziłam w Nowym Jorku.

A teraz główna atrakcja dzisiejszego posta, czyli słynne wystawy świąteczne, które wprowadzają iście magiczny nastrój w klimat miasta.

Wystawy przy domie handlowym Lord & Taylor





Urocza witryna przed Tiffany & Co


Moim zdaniem najpiękniesza - czyli witryna świąteczna przy Saks Fifth Avenue





Witryna przy Bergdof Goodman







Witryny przy Macy's






Oraz przy Barneys - moim zdaniem nieco dziwaczne :D





Przepraszam za trzęsący się obraz, ale temperatura minus 9 w dzień nie sprzyja kręceniu filmików ;D

Mam nadzieję, że świąteczny Nowy Jork Wam się podoba! :) Dajcie znać, która z witryn najbardziej przypadła Wam do gustu!


PS. Przy okazji chciałam Was poinformować, że w dniu dzisiejszym założyłam fanpage na Facebooku, na który bardzo serdecznie Was zapraszam i sprawicie mi ogromną radość jak go polubicie!


Moje hity i kity 2017 roku!

Moje hity i kity 2017 roku!

W ostatnim poście mogliście przeczytać o moich planach na 2018 r.

Dzisiaj mam dla Was nieco refleksji na temat 2017 r., w nieco innej formie niż forma filozoficzna o życiu ;) innymi słowy mam dziś dla Was hity i kity 2017!

W 2017 r. miałam okazję dużo zwiedzić, przeżyć no i oczywiście... spróbować :).

Czarny Potok - Resport&SPA, rocznicowy wyjazd


1. Rozrywka

Hity..
C
W kategorii rozrywki pewnie coś zaskakującą pozycją (również dla samej mniej) jest.. gra :) i to nie karciana, ani nie planszowa, ale gra na play station! Mówię tutaj o grze "Dark Souls", w którą totalnie mnie wkręcił mój chłopak (pomijam, że akurat w okresie, kiedy musiałam się uczyć do PIBRa..) i który sam jest zdziwiony jak bardzo ta gra mi się podoba. Świetna zabawa i emocje w jednym ;)

.. i kity
C
Gra Munchkin. Generalnie jestem dość ufna i praworządna :). Nie lubie gier, którym głównym celem jest oszukiwanie wszystkim po kolei i wbijanie sobie noży w plecy.


2. Przeżycia 

Hity..
C
Nie jestem jakoś specjalnie fanką adrenaliny. Muszę przyznać, że gdyby nie namowa mojego chłopaka to wycofałabym się w ostatniej chwili i nie skorzystałabym. Całe szczęście tego nie zrobiłam i uległam. Chociaż filmiki z lotu sprawiły, że rozbolał mnie brzuch ze śmiechu, było to jedno z najlepszych przeżyć w 2017! Mowa oczywiście o FlySpot, czyli o locie w tunelu aerodynamicznym. Może jest to dość droga zabawa, ale zdecydowanie warta spróbowania!

.. i kity
C
Niestety bardzo mi się nie spodobało przeżycie, przy którym sama się upierałam, żeby spróbować. Nie myślałam wtedy o strachu i jedynie upewniłam się, że mam problem z lękiem wysokości. Chociaż domyślam się, że dla wielu osób zabawa jest przednia, ja bardzo niemiło wspominam moje wyjście na park linowy. Raczej już nie wrócę :(.

Nowy Jork, grudzień 2017

3. Podróże

Hity..
C
Moim tegorocznym hitem jest zdecydowanie Japonia. Niesamowicie spodobał mi się ten kraj, że jestem teraz nastawiona na podróż tylko w kierunkach azjatyckich.

Jeśli interesują Cię moje wrażenia odnośnie Japonii możesz o nich przeczytać tutaj lub tutaj.

.. i kity
C
Jako kit podróżniczy 2017 r. zaliczam Paryż. Pierwszy raz byłam tam w trzeciej klasie podstawówki na wycieczce szkolnej i zawsze chciałam poczuć z moją drugą połówką magię tego magicznego miejsca. Tak się jednak nie stało. Mimo, że bawiłam się dobrze, miasto totalnie nie sprawiło, że chciałabym tam wrócić.. Od tego wyjazdu Paryż bardziej niż z romantycznością kojarzy mi się z nachodzącymi cię z każdej strony namolnymi ludźmi, którzy chcą ci albo coś sprzedać, albo wyłudzić pieniądze albo okraść.. 😿

4. Jedzenie

Hity..
C
Jedzeniowym odkryciem tego roku jest.. tatar 😹. Nigdy nie sądziłam, że będę jeść tatara, a jednak! Wołowy, z łososia - miam! W wersji ostrej bardzo do mnie przemawia, jak tylko widzę jako przystawkę to prawie zawsze zamówię!
Dodam jeszcze drugie odkrycie, które co prawda jadłam o wiele rzadziej, ale również całkowicie zmieniły moje nastawienie do próbowania nowych rzeczy - policzki wołowe. Pycha!

.. i kity
C
Ozory.

Nowojorska wystawa świąteczna

5. Książki

Hity..
C
Miłoszewski. Gniew. Tu już nic więcej nie trzeba dodawać.

.. i kity
C
Również Miłoszewski, ale tym razem jego sensacyjna książka - "Bezcenny". Współczesny Indiana Jones niestety nie przypadł mi do gustu.. Raczej za jego nową powieść o zabarwieniu romansu będę bała się zabrać..

6. Restauracje

Hity..
C
Mieszkając w Warszawie na ilość przeróżnych ciekawych knajp nie można narzekać. Jednakże w 2017 r. moje serce skradła Bielska Itamae Sushi - gromkie brawa za sushi, które podajecie.

.. i kity
C
Z drugiej jednak strony, miejsc gdzie można słabo zjeść jest również w Warszawie wiele. Mnie najbardziej zawiodło w tym roku Aioli. Totalnie nie rozumiem, czemu tyle osób chwali to miejsce i wrzuca każdy posiłek, który tam je.. Czas oczekiwania na samo podejście kelnera z kartą to jakaś żenada, a jedzenie przeciętne. Nie mówię tego po jednej wizycie w tym miejscu - knajpka jest blisko mojego biura, więc z dwojga złego bywałam tam kilkukrotnie na lunchu. Jednakże, po oczekiwaniu 40 min na zebranie od kelnera zamówienia (przy uprzednim upominaniu się o to trzykrotnie) już więcej tam nie mam zamiaru przychodzić.

Uwielbiam wiosenne kwiaty! Te były otrzymane na Dzień Kobiet 

7. Kosmetyki

Hity..
C
Moje totalne odkrycie 2017 r. to węgiel. Czarny, niepozorny węgiel i jestem pod wrażeniem jego działania na moją zarówno skórę twarzy, ciała jak i włosów. Aż naprawdę żałuję, że odkryłam to niepozorne cudeńko tak późno! Nie chce się rozpisywać, bo jego właściwości oraz zbawienny wpływ na moją skórę będę opisywać w dedykowanym temu poście.

.. i kity
C
Myśląc o kosmetycznych kitach przyznam, że w głowie mam tylko różową buteleczkę balsamu z sake, o której Wam już pisałam. Każdej z nas zdarzył się mniej lub bardziej udany kosmetyk. Ale, żeby smarować się balsamem po którym piekła skóra z przesuszenia? 😹

Mój totalny bubel 2017 r. znajdziesz opisany tutaj.


Sweterek, ktory mam na sprzedaż :)

8. Sytuacje, które rozbawiły mnie do łez..
C
W ramach oczyszczania mojej szafy wystawiam przedmioty na sprzedaż. Wiecie jak to jest - kobieca szafa, pełno ubrań, ponad połowa nigdy nawet nie założonych, trzeba się ich pozbyć. Niestety sprzedaż szła mi jak krew z nosa, zatem postanowiłam ogłosić się na kilku portalach sprzedażowych. Jednym z nich był OLX. Jeszcze nigdy nie dostałam tak wielu wiadomości o charakterze... matrymonialnym. Tak, dobrze czytasz. Podrywano mnie na OLX 😹.

9. ... oraz doprowadziły do płaczu
C
Nie będę się tutaj zagłębiać w szczegóły mojego prywatnego życia, ale w tym roku podjęłam ważną decyzję o zmianie pracy. Trzy lata ze wspaniałymi ludźmi - nie obyło się bez kilku łez.. ;)

10. Rzeczy, które przestały mnie interesować..
C
To jest coś co dotarło do mnie właściwie niedawno i muszę przyznać, jest dla mnie dużym zaskoczeniem. Rynkiem finansowym interesowałam się od drugiego roku studiów (czyli przez prawie 6 lat) i ostatnio moja miłość została zastąpiona przez coś innego, a dokładniej..

11. .. i które nieoczekiwanie polubiłam
C
.. przez rachunkowość :). Dokładnie tak, polubiłam coś co robię na tyle, że nie mam już ochoty śledzić rynkowych zawirowań.

W chmurach.. :)

Można powiedzieć, że to całkiem dobre podsumowanie skrajności 2017 roku. To był zdecydowanie dobry rok, w który wkraczałam z wieloma obawami i niewiadomymi, a zakończył się dla mnie zaskakująco dobrze i rozwijająco.

Nie pozostało mi nic innego, tylko walczyć, aby kolejny rok był równie dobry (a nawet lepszy!) co poprzedni i tego również Wam życzę!


Nowy Rok, nowa ja? Nie tym razem! Raczej Nowy Rok i dalszy mój rozwój!

Nowy Rok, nowa ja? Nie tym razem! Raczej Nowy Rok i dalszy mój rozwój!

Witam wszystkich w Nowym Roku!

I chociaż zaczął się on już trzy dni temu, ja powoli dochodzę do siebie po zmianie czasu z nowojorskiego na polski.. :)

Nowy Rok to dla wielu z nas czas postanowień, dla mnie również jest to taki okres. I chociaż tak jak większość społeczeństwa mam plan pracować nad swoim ciałem 😹, nie o takich planach chciałam dziś pisać.

Moje cele na 2018 rok:

1. Praca nad firmą @culpajewellery
Tak jak pisałam Wam w tym poście, chce skupić się na rozwoju tej firmy. Jestem naładowana pozytywną energią i bardzo wierze w ten projekt ;)



2. Praca nad blogiem
Chociaż jest to dość młody blog, widzę, jak z każdym postem rośnie jego oglądalność, co bardzo motywuje mnie do pracy. Mimo gorącego sezonu w pracy oraz wielu godzin poświęcanych na @culpajewellery, chce tworzyć jak najwięcej wartościowej treści na bloga. Realizacja tego pomysłu zaczęła się już pod koniec 2017 r. – mam już dla Was dwa gotowe posty czekające na publikację i tej strategii chce się trzymać. Dzięki temu, nawet gdy będę bardzo zajęta będę miała coś dla Was, a w luźniejszym okresie, będę nadrabiać i pisać „na zaś”. Strategię tą muszę przyznać odgapiłam od Edyty Zając (blog Edyty), która również tak pisała gdy była w ciąży – wiadomo, im bardziej zaawansowany stan, tym ciężej jej było, a mając już przygotowanych kilka postów do publikacji miała materiał, by nie zaniedbywać czytelników.


3. Fanpage na Facebooku 
To mój kolejny cel w 2018 r., który jest związany z pracą nad blogiem, ale postanowiłam go wydzielić z poprzedniego punktu. Chciałabym założyć fanpage, na którym informowałabym Was o najnowszych wpisach i dzieliła się bieżącymi przemyśleniami. Jako, że prowadzę jeszcze fanpage @culpajewellery, spodziewam się założenia go dla bloga raczej w drugiej połowie roku, aby najpierw rozkręcić ten firmowy. Może macie jakieś złote rady jak go dobrze prowadzić? Chętnie wysłucham wszelkich sugestii!




4. Oszczędzanie
Mój pierwszy cel tego typu, który ustalam wraz z początkiem roku ;). Po tegorocznych podróżach (Japonia dla dwóch osób, Nowy Jork, kilka mniejszych wyjazdów) mój budżet się trochę nadwyrężył. Zaopatrzona jestem w książkę „Finansowy Ninja” Michała Szafrańskiego (blog Michała jakoszczedzacpieniadze.pl) i mam kwotowy cel, z którym chce skończyć w 2018 r.



5. Planowanie kolejnej podróży
Tak, właśnie tak :). Mimo celu oszczędzania, nie zrezygnuje z podróży i chciałabym zorganizować przyjemny dla budżetu, ale jednocześnie ciekawy wyjazd.

A jakie są Wasze cele na ten rok?


Copyright © 2014 Paulina tries.. , Blogger