Nowy Jork - wycieczka latem czy zimą?

Nowy Jork - wycieczka latem czy zimą?

Nowy Jork to jedno z tych miejsc, o których większość z nas marzy, żeby zobaczyć, a ci, co już wiedzieli, to albo to miasto kochają, albo nienawidzą.. Ja z pewnością należę do tej grupy osób, które kochają to miasto. Po prostu od zawsze chciałam tam mieszkać i jak tylko miałam okazję zwiedzać je latem, to marzyłam, żeby wrócić tam zimą i zobaczyć jeszcze zimowy urok tego miasta. Jak wiecie, to marzenie spełniło się całkiem niedawno i chociaż Nowym Jorkiem jestem już w pełni usatysfakcjonowana, to jak przeglądam zdjęcia czy czytam książki, które choćby wspominają tylko to miasto, to czuje ukłucie w żołądku i smutek, że mnie tam znowu nie ma..

Jak więc oceniam te wyjazdy? Kiedy lepiej się wybrać do słynnego NYC?



Wyjazd do Nowego Jorku latem 

1. Pogoda

W Nowym Jorku latem byłam w czerwcu, lipcu oraz na początku września. Temperatury są naprawdę straszne jeśli chodzi o poziom upału, zwłaszcza, kiedy próbuje się zwiedzać i przeciskać między przechodniami. Chociaż muszę przyznać, że jeszcze wrzesień był w miare akceptowalny - owszem, było upalnie, ale było też czym oddychać ;)



2. Kolejki

Z poczatku myślałam, że to norma, że tak w tym mieście wygląda to zawsze i 1/3 dnia zwiedzania to po prostu stanie w kolejce. Wejście na Empire State Building - 1,5h czekania, Top of the Rock - 1h, muzea - tu już trochę lepiej - ok. 0,5h stania. Tłumy niesamowite wszędzie i do wszystkiego :). 



3. Atrakcje

Trzeba przyznać, że część atrakcji jest inna latem, a inna zimą. Najbardziej to chyba było widać na Chinatown i Little Italy, gdzie latem można znaleźć mnóstwo straganików, budek i sklepów ze świeżymi owocami morza, warzywami i owocami (Chinatown) oraz wypiekami i specjałami kuchni włoskiej (Little Italy). Wszelkie kawiarenki są również bardziej urocze, kiedy można usiąść sobie na zewnątrz i napić się pysznej kawy czy herbaty. Czy chociażby usiąść w plenerze w Central Parku i podelektować się widokiem na Manhattan. Również bardzo miło wspominam otwarte dachy w muzeach, czy chociażby wyjście na dach jakiegoś budynku. Lato w przypadku atrakcji outdoor daje naprawdę dużo możliwości w tym mieście! Ale drugą stroną tego medalu jest to, że w Nowym Jorku latem po prostu trochę..



4. Zapachy

.. śmierdzi. I to nie tylko moja opinia :). Pomijam gorące upalne powietrze i zapach ludzi, ale te wszystkie budki z jedzeniem, zapachy z metra i po prostu z ulicy sprawiają, że w tym mieście śmierdzi.. A spróbuj się wybrać latem na Chinatown 🙊..



Wyjazd do Nowego Jorku zimą



1. Pogoda

Możliwe, że to tylko moje szczęście, ale pogoda, na jaką trafiliśmy w grudniu była naprawdę mrożąca krew w żyłach. I to dosłownie.

Przez osiem dni pobytu, temperatura nie wchodziła powyżej zera. Co prawda, na brak słońca nie mogliśmy narzekać i tylko przez jeden dzień waliło śniegiem, no ale weź się ciesz panoramą miasta przy minus 14 stopniach :D.



2. Kolejki 

W NYC byłam w okresie międzyświątecznym, więc na kolejki również nie mogłam narzekać. Jednakże nie były to aż tak irracjonalne czasy oczekiwania, jak latem. 30 minut stania do topowych punktów na mapie miasta w porze zachodu słońca to dla mnie akceptowalny czas oczekiwania :).



3. Atrakcje

Zimą jedną z najmniej atrakcyjnych miejsc do zwiedzania był Central Park :). Aczkolwiek łyżwiarze mieli okazję do zabawy i rozgrzania, my byliśmy tak przemarznięci, że tym razem kolejka oraz pogoda nas pokonała. O wiele atrakcyjniejszym dla nas miejscem były kawiarnie z ciepłą kawą oraz herbatą ☕.

No i oczywiście, największa atrakcja w okresie zimowym to nowojorskie wystawy świąteczne, które są naprawdę niesamowite! Pisałam o nich tutaj. No i Sylwester na Times Square - chyba nic więcej nie muszę dodawać..



4. Zapachy

To jest zdecydowany plus zwiedzania zimą Nowego Jorku - nie śmierdzi :). Chociaż pogoda dawała nam mocno w kość, spacer ulicami miasta był przyjemniejszy niż latem, kiedy jest upalnie, jest jeszcze więcej ludzi i nie mieszają się zapachy spoconych ciał plus budek z jedzeniem. I muszę przyznać, że latem wszelakie dymy wydobywające się z ulic czy kominów, nie mają aż takiego klimatu jak właśnie zimą, wskutek różnic temperatur.




Podsumowując, kiedy jest najlepszy moment na zwiedzenie słynnego big apple? Przyznam, że sama się nad tym długo zastanawiałam i dyplomatyczną odpowiedzią byłaby wiosna lub jesień :).

Ale porównując moje dwie wyprawy do tego miasta, myślę, że pod względem atrakcji wygrywa jednak zima. Ok - może nie można poczuć magii miasta siedząc na kocyku w Central Parku, ale magiczne wystawy świąteczne naprawdę mnie zachwyciły. Wszystkie pozostałe atrakcje są dostępne zarówno latem, jak i zimą, więc niczego prócz Central Parku nie tracimy.

Z drugiej jednak strony, jeżeli chcecie po prostu cieszyć się tym miastem, spacerować jego uliczkami, a niekoniecznie ciągle pchać się na turystyczne punkty, to bardzo polecam lato. Pamiętam jak spacerowałam samotnie po Central Parku ciesząc się pogodą i widokami, jak siadałam na trawie z książką. Sam spacer ulicami miasta, chociaż przeludnionymi i nieco śmierdzącymi, sprawił, że totalnie zakochałam się w tym miejscu. Zima pod tym względem, z racji pogody, totalnie nie ma takiego uroku.

Z resztą, przecież zawsze można tu wrócić.. :)









Maseczka z aktywnym węglem peel off, czyli czarny jeżyk :)

Maseczka z aktywnym węglem peel off, czyli czarny jeżyk :)

Obecnie obserwujemy modę na produkty eko, czy z coraz to krótszym składem. Wszystko naturalnie, bez konserwantów - jednym słowem zdrowo. W łaski wpadają również coraz to "prostsze" produkty, jak np. używanie wody utlenionej na "niespodzianki", cukru do peelingu czy też węgla aktywnego do maseczki. Coraz prościej i, jak się okazuje, skuteczniej, naturalniej i taniej. Można? Można!

Dzisiejszym bohaterem jest właśnie maseczka z węglem aktywnym, którą zakupiłam w formie "peel off". Używam też węgla aktywnego w domowej pielęgnacji SPA, ale o tym innym razem :). 

Mojego bohatera kupiłam oczywiście w Japonii, gdzie mimo pierwotnego zrażenia się do tego rodzaju maseczek, postanowiłam ponownie zaryzykować i z myślą w głowie "japońskie kosmetyki są lepsze" udałam się do kasy. 

Przyznam szczerze, że bardzo nie mogłam doczekać się pierwszego stosowania tego produktu. Praktycznie od razu po przylocie do Polski wzięłam się za testowanie! 😍



Ponieważ nie miałam pojęcia jak producent zaleca stosowanie maseczki (na opakowaniu nie ma słowa po angielsku), zrobiłam to trochę na "ślepo" i przetestowałam ją w czterech wariantach:

1. Po myciu
Wieczorem, po dokładnym oczyszczeniu i osuszeniu twarzy nałożylam maseczkę na ok. 20-30 min. 

2. Po całym dniu bez makijażu
W drugiej opcji byłam cały dzień bez makijażu, czyli po leniwej niedzieli w domu. Maseczkę nałożyłam na wieczór.

3. Po "parówce"
Tutaj podobnie jak w wariancie drugim, maseczkę nałożyłam wieczorem, kiedy byłam cały dzień bez makijażu. Przed nałożeniem maseczki nalałam do miski wrzącej wody i dodałam 2-3 krople olejku eterycznego (tylko dla mojej przyjemności 😇). Przykryłam głowę ręcznikiem i zrobiłam sobie saune dla twarzy w celu rozszerzenia porów. 

4. Maraton
W ostatniej opcji najpierw po całym dniu bez makijażu nałożylam maseczkę zgodnie ze schematem w opcji drugiej, i to samo zrobiłam dzień później.

http://www.asty-cosme.com/?page_id=534


Efekty? 

Wariant pierwszy zdecydowanie wypadł najsłabiej. Zrobiłam go jako pierwszego i poczułam dość duży zawód w stosunku do moich oczekiwań tego produktu.. Cera po zabiegu owszem była miękka i delikatna, ale spodziewałam się lepszego oczyszczenia.

Całe szczęście nie poddałam się i druga opcja mnie już totalnie zaskoczyła. Moja cera była również niesamowicie miękka i efekt oczyszczenia był naprawdę duży. Jeszcze lepszy skutek odniosłam w opcji trzeciej, jednak porównując czas i czasochłonność wariantu 2 i 3 i efekt, który tak na dobrą sprawę nie różnił się aż tak wielce, zadowala mnie opcja druga stosowania tej maseczki. Oczywiście moja skóra nie została w 100% oczyszczona, ale nie tego efektu spodziewam się po jednorazowym użyciu zwykłej maseczki peel off ;). Efekt widać gołym okiem, ale nie spodziewajcie się, że produkt wyczyści Wam za jednym razem wszystko!

Kolejnym krokiem był wariant 4 - bo skoro opcja druga i trzecia daje tak dobry efekt, to może jakby stosować kilka dni pod rząd tą maseczkę to moja twarz będzie całkowicie oczyszczona? Niestety przy drugim użyciu efekt był marny w porównaniu do pierwszego dnia. Świadczy to zapewne tylko o tym, że widocznie to co dało się wyciągnąć pierwszego dnia to wyszło i skóra na możliwości maseczki jest oczyszczona, co tylko potwierdza skuteczność produktu.

Do kupienia np. tu

Biorąc pod uwagę, że stosowałam już produkty tego typu, z tego konkretnego jestem bardzo zadowolona. Myślę, że będę chciała zakupić jeszcze raz ten sam konkretny, bo do tej pory inne maseczki tego typu nie sprawdzały się u mnie.

A Wy, macie doświadczenie z takimi maseczkami? Dajcie znać w komentarzu!

Copyright © 2014 Paulina tries.. , Blogger