Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku!

Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku!

Drodzy!

W okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałabym Wam wszystkim życzyć spełnienia marzeń, spokoju i uśmiechów na twarzy! 


Ponieważ Sylwestra spędzam w Nowym Jorku, chciałabym Wam równocześnie życzyć szczęśliwego Nowego Roku, niech kolejny Rok będzie dla Was jeszcze lepszy! 

Do zobaczenia w 2018!



Stagecolor, czyli podkład o którym jeszcze pewnie nie słyszałaś!

Stagecolor, czyli podkład o którym jeszcze pewnie nie słyszałaś!

Poszukiwania podkładu idealnego to nie lada wyzwanie, z którym zmagamy się przy każdym kolejnym jego zakupie. Zadanie to jest trudne i mozolne poszukiwania sprawiają, że wciąż nie mamy porcelanowej cery jaką sobie wymarzyłyśmy decydując się na dany zakup.

Jakie są moje doświadczenia jeśli chodzi o podkład? 

Od kiedy zaczęłam dojrzewać chodziłam do kosmetyczki. Najpierw, żeby uporać się z cerą, później bardziej w formie rozluźnienia, ładnego wyglądu. Byłam tylko u jednej, ale wiem, że jest najlepsza. Ktoś kto jeździ na seminaria po całym świecie i używa produktów, które można kupić tylko w 3-ch sklepach w Polsce musi być dobry ;). Zawsze jest ona zdania, że stan cery, czy w ogóle całego ciała, głównie zależy od tego jak się odżywiamy, jaki prowadzimy tryb życia, czy się wysypiamy. Kosmetyki do tylko "suplement", którym możemy naszą skórę wspierać. Również jeśli chodzi o kosmetyki byłam w pełni oddana jej zdaniu. 

I tak zaczęła się moja przygoda z podkładami marki Stagecolor, a dokładniej Body&Face make-up.



Produkty nie są ogólnodostępne, kiedy ja zakupiłam pierwsze opakowanie (a było to dobre osiem lat temu) i chciałam zamówić kolejne już przez Internet, to nie mogłam go nigdzie znaleźć.. 🙈

Obecnie kończę trzecie opakowanie i postanowiłam podzielić się z Wami moimi wrażeniami. 

Podkład ze Stagecolor był moim pierwszym podkładem jaki miałam w życiu. Odpowiedni kolor został dobrany przez wspomnianą wyżej kosmetyczkę, więc nie miałam z tym problemu. Podkład jest lekki, został mi właśnie polecony głównie z tego powodu. Jako młoda cera potrzebowałam czegoś na codzień, co nie będzie przeciążało mojej cery. I podkład ten się świetnie w tej roli sprawdził, nie miałam względem niego też większych oczekiwań, nie wiedziałam też jeszcze wtedy czego od niego wymagać. W międzyczasie testowałam jakieś pośrednie produkty, próbki które otrzymywałam, kupowałam tanie kosmetyczne polecenia innych blogerek. Koniec końców, sięgając po mój stary Stagecolor (zużyłam do tej pory 2,5 opakowania) uznawałam, że jest o niebo lepszy od tego wszystkiego co miałam w międzyczasie. Po skończeniu buteleczki, zdecydowałam się na kolejną ale w "kolejnym międzyczasie" wpadł mi w ręce produkt Estee Lauder. Czemu właściwie o tym pisze? Chciałam zaznaczyć, że nie mając dużego doświadczenia, uznałam, że Stagecolor jest lepszy od innych podkładów, bo używałam tanich wersji czy testerów. Dopiero gdy zaczęłam używać Estee Lauder (posiadam wersję Light) i w momencie gdy on mi się skończył i wróciłam do Stage mogę napisać o nim obiektywną opinię. 

1. Trwałość..
Do tej pory myślałam, że wszystko jest ok, wiadomo, że pod koniec dnia makijaż trzeba poprawić, więc mój podkład jest trwały i porządny. 

Nie, wcale nie był.

Teraz widzę, że to nie jest normalne, że po 4-ch godzinach już masz "naturalny" wygląd, tylko dlatego, że podkład Ci znikł z twarzy. Prawdziwy podkład zostaje z Tobą przez cały dzień, a Stage taki niestety nie jest. 

2. Kolorystyka
Tak jak pisałam wyżej, mój pierwszy podkład został dobrany przez kosmetyczkę. Ogólnie byłam z niego zadowolona, zamówiłam kolejny ten sam kolor. I jakoś nie wiem czemu zaczęłam zauważać, że jednak jest trochę za ciemny.. Przy końcówce zamówiłam kolejny, prosząc kosmetyczkę o tym razem ton jaśniejszy. Podkład, który dostałam był jasny. Bardzo jasny. Otrzymałam polecenie zmieszania go z tym wcześniejszym i powinno być ok. Niby tak, ale tamten miałam na wykończeniu więc dużo sobie nie pomieszałam.. Teraz tkwię z zdecydowanie za jasnym podkładem, który staram się zabarwić nieco pudrem, żebym nie wyglądała blado. Zimą, mimo tego, że cera jest wtedy najbardziej blada, podkład tylko potęguje efekt i dodać do tego nie daj Boże zmęczenie i wyglądam fatalnie.. Ale spoko, po kilku 3-4 godzinach sytuacja wraca do normy, bo podkład się ściera..



3. .. i wytrzymałość
... i to dosłownie się ściera. W dodatku skóra strasznie mi się przy nim świeci i wtedy to już wystarczy odgarnąć włosy z czoła i całe uwalone w podkładzie.. 

4. Krycie
Krycie ma słabe, ze względu na to, że jest lekki. Kosmetyczka polecała, że jeśli chciałabym mocniejsze krycie, to nałożyć nieco grubszą warstwę. Niby spoko, ale co zrobić gdy jeden kolo jest za ciemny, a drugi za jasny? Nałożenie grubszej warstwy w moim przypadku nie wchodziło w grę. 

4. Wydajność
Plusem podkładu jest to, że jest dość wydajny, chociaż osobiście wolałabym, żeby się już skończył. 

5. Zapach
Czytając nieliczne opinie w Internecie widziałam, że wiele osób chwaliło jego zapach. Dla mnie jest on.. dziwny, ale nie w dobrym kontekście. Całe szczęście szybko znika i nie utrzymuje się na twarzy. 

6. Nawilżenie
Osoby, które czytały mój post odnośnie lotion z Kaiko wiedzą, że mam suchą i wymagającą skórę. Podkład podkreślał mi niestety suche miejsca na skórze, ale też nie od razu, tylko produkt nieestetycznie na nich się utrzymywał po tym jak z reszty twarzy mi.. schodził..

Zdjęcie pochodzi ze strony http://www.luiza.de/

Pewnie myślicie sobie, że skoro mam taką złą opinię o tym produkcie, to czemu go tak długo używałam i jeszcze do niego wracałam 3 razy kupując łącznie trzy podkłady? Cóż, myślę, że w dużej mierze wiązało się to z moją nieświadomością tego, że to, że moja skóra się nadmiernie świeci czy na koniec dnia jedynie co mi zostało z mojego makijażu to mój makijaż oczu to nie jest efekt, który daje każdy podkład. Możliwe jest też, że mojej skórze po prostu przestał on się podobać i stąd taki mocno negatywny efekt, z którym się obecnie borykam.. Póki co jestem pewna, że podkładu Body&Face Make-up już nie kupię, ale nie skreślam marki - myślę, że przetestuje inne podkłady z tej firmy. 

Produkt w Internecie można kupić TU

Mam też doświadczenie z innymi produktami tej marki, tj. pudrem, korektorem i pomadką, które pragnę zebrać w jednym poście. W ich przypadku miałam nieco inne wrażenia, dlatego nie skreślam Stage ;). Chcecie się dowiedzieć jakie to doświadczenia? Dajcie znać!

Kinka Japan, czyli złoto na skórze..

Kinka Japan, czyli złoto na skórze..

Ostatnio moje posty skupiły się głównie na podróżach i szeroko pojętym lifestyle'em.. Dziś mam dla Was coś kosmetycznego, ponieważ ostatnio odkrywam coraz to lepsze perełki! Jak możecie się domyślić, kosmetyk który chciałabym Wam zaprezentować jest nietuzinkowy i niedostępny w Polsce (póki co!), ale jestem pod niesamowitym wrażeniem, jakie niesamowite działanie mają dla mnie kosmetyki z Japonii.. 

Zanim jednak przejdę do produktu, opowiem kilka słów jak i gdzie go zdobyłam. 

Jadąc do Japonii (jeśli chcesz poczytać moje turystyczne posty z Japonii to kliknij tutaj oraz tutaj) nastawiałam się oczywiście na zakup kosmetyków. Gdy już kupiłam trochę tego i trochę tamtego i generalnie miałam tyle rzeczy, że już nic nie mieściło mi się do torby, pozostała mi jedynie strefa wolnocłowa. Wiem co myślisz - ceny z marżą 150%, ale co zrobić jak już w walizce się nie mieści a zostało trochę jenów i czasu na lotnisku? 💁😺

Jeśli powiem, że kupiłam tylko tą jedną rzecz na lotnisku to skłamię, ale resztę póki co przemilczę ;). Dlaczego w ogóle o tym mówię? Ponieważ przy kupnie tego kosmetyku jeszcze nigdy tak się nie bałam.. 😺Tak, dobrze czytasz, BAŁAM :D 

Wtrącenie: żeby zrozumieć dobrze ten tekst musisz o mnie wiedzieć, że bardzo nie lubie łamać prawa, tak po prostu dla zasady. Nie przechodze na czerwonym, jak "jakdojade" pokazuje mi, że będę jechać komunikacją miejską 21 min to kupuje bilet nie na 20 min, tylko na 75 min (przecież jadę więcej niż 20 min!).. 

Zapewne znasz zasady, jakich trzeba przestrzegać lecąc samolotem: nie bierz ze sobą broni, bomb, kosmetyków powyżej 100 ml. No właśnie. Więc kupując towar na strefie bezcłowej nie jest to problemem. No chyba, że masz przesiadkę na innym lotnisku. I co zrobić, kiedy ja zakochałam się od pierwszego wejrzenia w takim właśnie kosmetyku? 

Pan Kasjer zapytał nas grzecznie czy mamy przesiadkę. Odpowiedziałam, że tak, owszem mamy. Na co Pan nas poinformował, że z dużym prawdopodobieństwem na kontroli towar ten zostanie skonfiskowany jako niedozwolony. Z przykrością oddałam zakup, jednak nie mogłam tego przeboleć. Po 30 min rozmyślań wróciłam. Stwierdziłam, że trudno, raz się żyje, a tej śliczności nie odpuszczę bo będę żałować! I kupiłam. 

Wysiadamy z samolotu w Dubaju, po pewnym czasie wołają nas na kolejny lot, teraz już do Polski. Z afirmacjami powtarzanymi w głowie od czasu wystartowania poprzedniego samolotu, podchodzimy do kontroli.. i.. udało się! Nikt nie skonfiskował naszych cudeniek zatem mogę opisać wrażenia z ich stosowania! :)


Produkt jest w smukłej buteleczce z pompką z pięknymi drobinkami złota, których jak widać jest dosyć sporo. Stosuje go codziennie rano i wieczorem od września. Nie jest ani zbyt wodnisty ani zbyt gęsty, ma delikatny zapach, który szybko znika. Dla mnie to duży plus, nie lubie jak mi "z twarzy" czymś pachnie 😺. 

A co jeśli chodzi o jego działanie? 

W momencie zakupu, gdy posmarowałam sobie kawałek dłoni w sklepie byłam zachwycona delikatnością i nawilżeniem jaki ten lotion jej dał. Jednak jak już miałam go zacząć stosować zaczęłam się trochę obawiać, że dla mojej wymagającej cery to będzie jednak za mało.. 

Całe szczęście myliłam się i to bardzo. Moja cera jest dość wymagająca (jak z resztą cała moja skóra) i należy do tych "suchych". Za nic w świecie nie mogłam ją niczym nawilżyć, ciągle skórki na twarzy, szczypanie, jak od razu po prysznicu nie smarowałam się kremem. Zimą to mam ochotę robić peeling codziennie, żeby się pozbyć tych suchości. 

I wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy mija kolejny miesiąc mojego stosowania produktu, jest zima i chociaż moje całe ciało swędzi mnie z "suchości" to moja cera.. nic. Nie ma żadnych skórek, jest nawilżona.. Peeling muszę wpisywać sobie kalendarz, żeby go w ogóle stosować, bo wewnętrznie przestałam czuć taką potrzebę.. Używałam już naprawdę, naprawdę drogich kosmetyków i żaden nie dał mi takiego efektu nawilżenia jak to japońskie cudeńko. 



Kupiłam je za 4.500 jenów (ok. 150 zł), więc to grosze, jeszcze biorąc pod uwagę efekty i wydajność (nie zużyłam nawet 1/10). 

Jestem bardzo ciekawa innych kosmetyków tej marki i jestem pewna, że jak spotkam, to kupię coś jeszcze!

Google podpowiada, że można kupić np. tutaj i to za taką samą cenę jak ja kupiłam na lotnisku 🙀 więc jestem pod wrażeniem, bo byłam pewna, że przepłaciłam dobre 1000 yenów :).

Z ciekawości zamieszczam również opis producenta (znaleziony na ten stronie z linka wyżej), bo u mnie tylko same "znaczki":

"The lotion contains a large number of nanoparticles of gold and platinum which enhance the effect of the cosmetic components contained in the lotion. Among the components – collagen, arginine, betaine and many other substances positively affect the appearance of the facial skin. Present extact aloe Barbadensis contains over twenty amino acids and many vitamins, prevents aging, promotes cell regeneration, tightens the skin, helps to preserve the facial contour. 

Maximum moisturizing skin lotion prepares her for the perception of cream and Nano Gold essence Essence. The results of the use of cream and essence a lot worse with the provisional application of this lotion. Application: a small amount of lotion to spread on skin with hands making patting motion"

Aż ciekawa jestem co by się działo dobrego z moją cerą, jeśli dokupiłabym polecany krem.. Ale kto wie, może dokupię? :)

Miałyście styczność z tym produktem? Jakie są Wasze wrażenia? A może zaciekawił Was ten produkt? Dajcie znać!

Paulina

10 najlepszych prezentów na Święta dla mężczyzny

10 najlepszych prezentów na Święta dla mężczyzny

Za oknem spadł już pierwszy śnieg, dlatego dzisiaj post w klimacie świątecznym.. 🎄

Postaram się odpowiedzieć na pytanie, które wszystkie sobie stawiamy przy wyborze prezentów dla naszych mężczyzn (czy to taty, chłopaka czy może teścia), czyli co im kupić na święta?

Kupno prezentu zawsze zajmuje mi dużo czasu przemyśleń, gdyż mam wrażenie, że mój ukochany ma już wszystko 😓.. a jeśli nie ma to może sobie kupić, więc ja musze wyprzedzić jego wanties i kupić mu to, czego on jeszcze nie wie, że chce 😅.

Ciekawe? Zapraszam zatem na moją świąteczną listę zakupów!


Christmas Market, Vienna, Grudzień 2017


1. Coś do zabawy

Coś czego osobiście bałam się kupować, bo chociaż wiem, że lubie jakieś tam Gwiezdne Wojny, ale czy lubi ciemną czy jasną stronę mocy? Tego w kapturze czy z robota? A może tego zielonego? Szukałam i szukałam aż w końcu kupiłam szlafrok Jedi, jako, że jest to jego ulubiona podomka i chciał sobie to przytargać z domu do naszego wspólnego gniazdka. Czy pomysł okazał się trafiony? Przyznam szczerze, że cieszył się niczym dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę :). Z prezentem się nie rozstaje, a ja zostałam oficjalnie najlepszą dziewczyną na świecie (jego słowa napisane na Instagramie!).

Link do produktu: Szlafrok Jedi

Możesz mu kupić również kubek, brylok, podstawkę pod myszkę na komputer, (lub może samą myszkę?), USB. Byleby coś fajnego, związanego z jego ulubionym filmem / grą.

Koszt: 50 - 250 zł

2. Coś do pogrania

Prezent, który zawsze się sprawdza i zawsze cieszy. W tygodniu, kiedy był dzień Chłopaka dostawałam od kolegów pytania z pracy "kupujesz swojemu nową Fife? W tym tygodniu wychodzi!".  Z podsłuchanych rozmów wiem też, że nowa część Assassin Creed: Origins, która ostatnio wyszła jest dość fajna :).

Koszt: 170 - 250 zł


Christmas Market, Vienna, Grudzień 2017


3. Coś odlotowego!

Czyli mój kolejny strzał w dziesiątkę! Proponuję Ci kupić lot w tunelu aerodynamicznym, którym zresztą sama miałam okazję się "przelecieć". Mój był zachwycony (ja zresztą również) i chociaż nie pogardziłabym, gdyby trwało to nieco dłużej lub byłoby nieco tańsze, to i tak warte wydania tych pieniędzy! Wrażenia nie do opisania :)

Wyszukiwarka Google podpowiada mi, że taki lot można zrealizować w:
  • Warszawie (korzystałam i polecam!),
  • Katowicach,
  • Lesznie, 
  • Bydgoszczy. 
Koszt: ok. 250 zł/os

4. Coś do zjedzenia

Obiad w domu, wyjście na miasto stało się już dla Was nudne? A co powiesz, żeby zapewnić mu niezapomniana przygodę i zjeść kolację totalnie w ciemności?

 Ja idę na taką kolację w grudniu, więc swoim doświadczeniem nie mogę się jeszcze podzielić, ale słyszałam wiele pozytywnych opinii o takim wydarzeniu! Może warto spróbować zjeść trochę inaczej? No przecież wiem, że oboje to lubicie.. ;)

Dostępne lokalizacje:
  • Warszawa, 
  • Wrocław, 
  • Poznań, 
  • Kraków, 
  • Katowice, 
  • Trójmiasto.
Koszt: 120 - 180 zł/os

Christmas Market, Vienna, Grudzień 2017


5. Coś do przeżycia

Laser tag, koncert, a może przejażdżka Ferrari? Zafunduj mu coś naprawdę fajnego!

Koszt: 40 - 300 zł (przejażdżka np. Ferrari)


6. Coś do zwiedzenia

Macie oboje ochotę na wakacje w środku zimy, ale jakoś tak tu trzeba prezent kupić, tu tamto. A może zasponsorujecie sobie nawzajem jakiś krótki wyjazd? Chociaż na weekend, spędzicie razem czas, tylko Ty i on.. I prezent z głowy i odpoczynek jeszcze w prezencie!

Koszt: od ok. 300 do tak naprawdę kilku tysięcy, w zależności od kierunku i budżetu :)


Christmas Market, Vienna, Grudzień 2017


7. Coś do poskładania

A może Wasz mężczyzna jest fanem składania modeli? Albo puzzli? Prezent dość uniwersalny jeśli chodzi o płeć i sama pamiętam godziny spędzone na układaniu tych wszystkich puzzelków, właśnie w okresie świątecznym. I to tego gorąca herbata i pierniki..

Koszt: 100 - 500 zł

8. Coś do poczytania

Kolejny uniwersalny prezent, a dobrą książką mało kto pogardzi.. :) osobiście, na mojej liście "jeśli chcesz mi kupić książkę, to kup mi" figuruje:

  • "Finansowy ninja" - Michała Szafrańskiego - o tym Panu dowiedziałam się stosunkowo niedawno i totalnie przepadłam na jego blogu ;). Książka jest o oszczędzaniu, temat wydaje się na czasie dla każdego pokolenia, a w związku z moimi rosnącymi wydatkami, znalazła się również na mojej liście "To read"
  • Książki w klimacie "Zjedz tę żabę" - czyli motywacja do ruszenia dupska
Koszt: 50 - 200 zł

Christmas Market, Vienna, Grudzień 2017


9. Coś do ubrania

Jestem pewna, że Ty masz świetny gust, a jemu? Oczywiście nie chce się chodzić po sklepach.. No ale przecież "kurczę, kupiłbym sobie jakiś nowy sweter" i "przydałaby mi się nowa koszula".. To świetna okazja, żeby zrobić to za niego i (i) spędzić szczęśliwie czas na zakupach (ii) zrobić mu przyjemność kupując ubranie bez jego interwencji (iii) dania mu czasu wolnego i odpoczynku od Ciebie, kiedy będziesz chodziła po sklepach ;) (iv) ubrania go dokładnie w to, co Ci się podoba i w czym będzie przy Tobie wyglądał dobrze ;)

Ja ze swojej strony mogę tu polecić koszule z Millera - sama kupowałam u nich rok temu mojemu na Gwiazdkę. Jakość ubrań jest naprawdę na wysokim poziomie i jestem pewna, że Twój mężczyzna będzie zadowolony z porządnej koszuli!

Koszt: 150 - 350 zł

10. Coś o czym zawsze on marzył, ale jest za drogie

Każdy ma taki prezent, na który żal mu wydawać aż tyle kasy, ale na liście jest i jest i widnieje już od lat. Może teraz jest czas, żeby taki prezent zrealizować? Jeśli trzeba, złóżcie się na pół, albo nawet z jego rodzicami. Albo kup mu prezent "na zaś" 3 święta w przód. Ale niech ma, a co tam, skoro to jego marzenie, to czas je spełnić!

Koszt: no limit

I to tyle, jeśli chodzi o moje świąteczne propozycje. Mam nadzieję, że któraś z nich przypadła Wam do gustu! Jeśli tak, dajcie znać w komentarzu i napiszcie, jakie prezenty w tym roku wymyśliłyście dla Waszych mężczyzn! 🎀💌🎄

Christmas Market, Vienna, Grudzień 2017





Copyright © 2014 Paulina tries.. , Blogger