50 pomysłów na to, co robić wiosną!

50 pomysłów na to, co robić wiosną!

Za oknem w końcu pojawiła się upragniona, chyba przez większość z nas, wiosna, zatem dziś mam dla Was coś innego - moje pomysły na to, jak spędzić czas o tej, moim zdaniem, najlepszej porze roku!

Pomysły podzieliłam na trzy kategorie: pomysły na to co robić w domu, poza domem oraz na dworze. 



Pomysły na to, co robić wiosną w domu

1. Zrób wiosenne porządki - nie wiem jak Wam, ale jeśli chodzi o dom, to z tym przede wszystkim kojarzy mi się wiosna :).

2. Ale nie tylko wyczyść kurze z szafek :) Zrób także porządek na telefonie, usuń niepotrzebne aplikacje, zrób porządek w zdjęciach, na komputerze.. U mnie już wszystkie zdjęcia są pozrzucane na dysk twardy w odpowiednich folderach!

3. A skoro już robimy wiosenne porządki, to przyda się również.. wietrzenie szafy! Przyznam szczerze, że z powodu natłoku obowiązków u mnie to jeszcze nie zostało zrobione, ale pranie ciężkich, zimowych ubrań i chowanie ich na dno szafy, a także wyciąganie tych bardziej letnich, to coś, na co czekam cały rok :)

4. Przejrzyj swoje kosmetyki - to jest również coś o czym nie powinnyśmy zapominać w trakcie robienia porządków. Pamiętajmy, że kosmetyki mają termin ważności :)

5. Skoro wszystko już mamy wyczyszczone i odpowiednie elementy szafy pochowane i powystawiane, to wiosną zawsze warto jeszcze odświeżyć swoją szafę :). Każdy powód do zakupów jest oczywiście dobry, a wiosna i przepiękne kolory ubrań zbyt mocno mnie przyciągają do witryn sklepowych! Zwłaszcza, że właśnie w sklepach trwa "Weekend zniżek", a w Rossmann promocja -55% na kosmetyki do makijażu (od 9 do 18 kwietnia 2018 r. dla wszystkich klubowiczów)!

6. Zrób sobie domowe SPA - opcja tak naprawdę na wszystkie pory roku i nie tylko dla Kobiet :) Wiosną mam wrażenie, że moja skóra domaga się odświeżenia i pielęgnacji po zimie. Łatwiej też oczywiście o naturalne produkty, które możemy wykorzystać do wiosennej pielęgnacji skóry. 

7. Pozbądź się nieużywanych przedmiotów - w ramach porządków wiosennych i planu zakupu nowych rzeczy, przyda się również pozbycie się nieużywanych przez nas rzeczy. Ja część swoich przedmiotów wystawiłam już w aukcjach internetowych (klik) i teraz szukam czasu na dorabianie i dodawanie kolejnych ogłoszeń. Część rzeczy także czeka na oddanie.



8. Zmień wystrój - nowa pora roku, nowy.. pokój! Czemu nie? W końcu jak szaleć to szaleć, ja już trochę pozmieniałam u siebie moje cztery kąty!

9. Otocz się zielenią - na mnie to zawsze dobrze działa! W tej chwili reanimuję posiadanego przeze mnie jedynego kwiatka, ale jak tylko pojawią się moje ulubione kwiaty na początku maja, to obowiązkowo zamierzam się nimi dodatkowo otoczyć!

10. Zadbaj o swój własny mini ogród! To nie musi być od razu hodowla pomidorów jeśli mieszkasz w bloku :). Ja planuję w tym roku pobawić się z kiełkami - wystarczą nasiona, parapet i naczynie, w której będziemy hodować nasze nasionka. Na kolację do sałatki jak znalazł! 

11. Odpocznij - mnie chyba złapało przesilenie wiosenne lub po prostu zmęczenie materiału - nie mam na nic siły i energia bardzo szybko ze mnie uchodzi, a w dzień mam ochotę jedynie na drzemki. Nie walczmy z tym, wiosną nasz organizm ładuje baterie po zimie i dajmy sobie chwilę czasu na odpoczynek, po to, żeby zaraz zacząć działać ze zdwojoną siłą!

12. Poucz się - ja już studentem nie jestem, a mimo to czekają mnie egzaminy :). Z życia studenckiego pamiętam, że maj to również okres intensywnej nauki do sesji. A może zdajesz w maju maturę? Daj sobie czas na naukę, tym razem może trochę więcej czasu, niż dzień czy dwa przed egzaminem! Jeśli nie egzaminy, to może w końcu znajdziesz chwilę na pouczenie się języka, którego zawsze chciałaś się nauczyć? A może w wakacje jedziesz do Włoch i warto by było nauczyć się kilku zwrotów?

13. Zacznij pisać - bloga, pamiętnik, notatki ze swoich przemyśleń - wiosna to również czas na uporządkowanie swoich myśli.



14. Przygotuj dla siebie wyjątkową kolację - nigdy nie masz czasu gotować, a w głowie masz mnóstwo nieprzetestowanych przepisów? Wykorzystaj dostępność świeżych warzyw i składników i zaserwuj sobie (lub komuś innemu) wspaniałą kolację. Kto wie, może to danie stanie się Twoim popisowym, a Ty odkryjesz w sobie nową pasję lub rozwiniesz istniejącą?

15. A także wykorzystaj składniki, które masz w kuchni. One także mają swój termin ważności :)

16. Oceń realizację swoich celi na 2018 r. - tak, właśnie tak.. w końcu 1/4 roku już za nami..

17. Zaszalej z makijażem! Wiosna to nie tylko pastele i jasne odcienie. Wypróbuj nowy makijaż, nawet jeśli tylko Ty go zobaczysz :)

18. Pobaw się modą - ja mam mnóstwo rzeczy w szafie, które ubrałam raz albo i nigdy.. Dlatego od niedawna staram się zestawiać nowe outfity i wymyślać stylizacje, które będą współgrać z nieużywanymi przeze mnie rzeczami. Dzięki temu totalnie zakochałam się w dwóch, z pozoru starych, rzeczach, które mam od dawna, a w tym roku obie ubrałam po raz pierwszy! 🙈

19. Zmień dietę! Przestaw się na bardziej lekkostrawne potrawy, im więcej sezonowych warzyw i owoców, tym lepiej dla Ciebie!

20. Podejmij wyzwanie - to już od Ciebie zależy, jaki rodzaj wyzwania sobie wybierzesz. Chodzi o pozbycie się złych nawyków czy wyjście ze swojej strefy komfortu. Może być to zarówno miesiąc bez słodyczy czy fast foodów, day-to-day photo challenge, czy codziennie nowy makijaż. A może masz problem z utrzymaniem porządku i chcesz poświęcić 5-10 min na koniec każdego dnia, żeby przygotować pokój / mieszkanie na kolejny dzień? Wszystko zależy od Twoich potrzeb, możliwości są nieograniczone!



21. Zrób sobie przerwę od social media. Ja ostatnio miałam 1,5 tygodnia przerwy bez Facebooka, teraz wchodzę na niego może raz dziennie, czasem nie ma mnie przez 2-3 dni. Naprawdę warto oderwać się od tego wariactwa i natłoku różnych, często niepotrzebnych, informacji.

22. Zaplanuj wakacje! U mnie w biurze już od jakiegoś czasu jest duży nacisk na deklarowanie terminów urlopu. Czas więc zacząć planować!


Pomysły na to, co robić wiosną poza domem

23. Podszkol się - pewnie w każdej dziedzinie jest inaczej, ale w mojej branży właśnie zakończył się najcięższy okres w roku i powoli jesteśmy atakowani pomysłami na wszelkie szkolenia. Wiosna to zdecydowanie dobry moment na to, żeby również rozwijać swoją karierę!

24. A jeśli nie szkolenia, to może idź na konferencje? Jest wiele darmowych eventów, jak np. na stronie tutaj. Ja pomimo, iż studia skończyłam już jakiś czas temu, obserwuję wydarzenia na mojej uczelni (innych oczywiście też) i zdarza mi się brać udział w wydarzeniach przez nie organizowanych.

25. Idź na siłownię, fitness - wiosna to również doskonały czas na to, żeby zadbać o siebie :). Sezon bikini już niedługo będzie otwarty!

26. Rozwijaj swoją pasję - taniec, zajęcia garncarskie, śpiew, a może fotografia? Wydłużający się dzień sprawia, że mamy wrażenie, że doba ulega wydłużeniu, a tym samym więcej nam się chce. To co, jakie masz plany na resztę dnia?



27. Spróbuj czegoś nowego - może to być zarówno nowy smak, jak i czynność czy nowe hobby. Na co miałaś ostatnio ochotę i bałaś się spróbować? 

28. Spotkaj się ze starymi znajomymi - odświeżyłaś szafę, może i czas na odświeżenie znajomości?

29. Lub poznaj nowych! Wiosną stajemy się bardziej otwarci na nowych ludzi! Ja ostatnio praktykuję sztuczkę, którą podpatrzyłam z filmiku na YT, która niesamowicie sprawdza się w nowych kontaktach! 

30. Idź do kina / teatru - wiosna potrafi też nas zaskoczyć swoją zmiennością i w takie dni warto się wybrać na wydarzenie kulturalne. Ostatnio sama skorzystałam z pokazu filmu nominowanego do Orłów 2018, po którym odbyło się spotkanie z reżyserem. Niesamowite jest spotykać ludzi, których na codzień oglądało się tylko w telewizji!

31. Zjedz wszystkie "żaby" - czyli po prostu załatw sprawy, które Ci wiszą nad głową, ale do tej pory, nie chciało Ci się za nie zabrać. Fresh start to zdecydowanie moje motto tej wiosny.



32. Przebadaj się. To jest coś co powinniśmy sobie fundować przynajmniej raz w roku. Pełen przegląd badań medycznych, zwłaszcza w czasach, kiedy co drugi dzień padają nowe rekordy smogowe. Ja już zaczęłam swój przegląd, a Ty?

33. Zrób coś dobrego dla innych - bezinteresowna pomoc jest niezwykle satysfakcjonująca! Rozejrzyj się wokół siebie, może ktoś z Twoich bliskich potrzebuje się komuś wygadać?

34. Zadbaj o dobre stosunki z bliskimi - z rodziną, przyjaciółmi, ukochanym.. Pielęgnowanie relacji jest niezmiernie ważne, zwłaszcza z ludźmi, którzy są nam bliscy..

35. Zmień fryzurę! Ja już nie mogę doczekać się wizyty u fryzjera! Fresh start, fresh start, fresh start!

36. Spędź dzień sama ze sobą - wyłącz telefon, zamknij komputer. Możesz wyjść na spacer, a możesz też cały dzień przesiedzieć w domu. Daj sobie czas na wszystko, co chciałaś zrobić ale nie miałaś czasu lub chęci do tej pory. Przemyśl problemy, z którymi się ostatnio borykasz. Zamknij otwarte tematy, które się za Tobą ciągną.




Pomysły na to, co robić wiosną na dworze

37. Na początku klasyk, czyli.. idź na spacer. Uwielbiam, uwielbiam i jeszcze raz uwielbiam!

38. Idź na rower! Ozłocić tego, kto wymyślił Veturilo (chociaż pewnie sam pomysł go ozłocił :))!

39. Zacznij zwiedzać.. swoje miasto! Ja ostatnio wciąż się dowiaduje o nowych miejscach w Warszawie, które planuje tej wiosny odwiedzić. Zrób to teraz, póki nie jest za gorąco!



40. Poczytaj w plenerze. Ja praktykuję to każdego roku w słoneczne weekendy. Jak dla mnie czytanie w plenerze, o ile oczywiście dopisuje pogoda, ma niesamowitą moc relaksującą i uspokajającą.

41. Zapleć wianek z kwiatów lub po prostu pozbieraj kwiaty do wazonu. Otaczaj się owocami wiosny najmocniej jak tylko możesz!

42. Nazbieraj ziół - pokrzywa, szczaw, czarny bez.. Drogocenna moc ziół jest znana nam wszystkim, a wiosna to również znakomita okazja na zebranie świeżych ziół, które możemy później wykorzystać. I to całkiem za darmo!

43. Załóż sukienkę! Skoro już wyjęłaś letnie ubrania z szafy, czas się w nich pokazać! Nareszcie możesz ubrać się w wiosenno-letnią sukienkę i nie marznąć!

44. Wyjdź gdzieś w obcasach! Jak dla mnie, buty na obcasie mają niezwykłą moc :). Czasem wystarczą nawet zwykłe jeansy, ale załóż do tego szpilki i przyciągasz wzrok jak magnes..



45. Zaplanuj krótki wypad za miasto. To nie musi być daleko. A może wręcz przeciwnie? Wyrwij się z otoczenia, w którym przebywasz na ogół i oderwij się myślami od życia codziennego.

46. Obejrzyj wschód i zachód Słońca - nie musisz go fotografować i wrzucać na wszystkie możliwe portale. Poprostu naciesz się tym widokiem. Mam wrażenie, że ostatnio zachodzące Słońce jest coraz bardziej kolorowe i magiczne. Na wschód wciąż się "wybieram".. :)

47. Wybierz się na wydarzenie kulturalne w Twojej okolicy. Może być też mniej kulturalne, jak na przykład Juwenalia, które już niedługo się zbliżają! :)



48. Szukaj alternatyw! Wróć inną ścieżką niż dotychczas chodziłaś (oczywiście nie w środku nocy!), wybierz się do tego dalszego sklepu, do którego nigdy Ci się nie chciało iść, zamiast sieciówki miejskiej, dojeżdżaj do pracy rowerem, zamiast oglądać serial, poczytaj książkę..

49. Łap trochę słoneczka :). Zrób sobie dzień bez makijażu i wystaw buzię na słoneczko. Niech skóra nabierze wiosennego, cieplejszego koloru!

50. Uśmiechaj się :) Zawsze, wszędzie. Każdej Kobiecie z uśmiechem jest po prostu do twarzy.. 😸

Podobają Wam się pomysły? Może macie jakieś swoje wiosenne "klasyki"? Dajcie znać!

Ph: https://www.pexels.com















Bo warto marzyć..!

Bo warto marzyć..!

Prawie pierwszy kwartał 2018 r. już za nami, a ja powoli zaczynam cieszyć się tym co się dzieje wokół mnie.

Wiem, że ostatnio jestem mocno nieregularna w pisaniu. Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że 2018 r. zaczął się totalnie nie tak jak powinien. Miał być lepszy niż 2017 r., a początek udowodnił, że to będzie trudny, nawet bardzo trudny rok. I chociaż dalej tak uważam, to powoli zmieniam zdanie..



Ten rok miał polegać w dużej mierze na pracy nad sobą. Chciałam popracować nad swoją psychiką, podejściem do życia, samorozwojem. Jednak wchodząc w ten rok, czułam, że nie są to na tyle sprecyzowane i mierzalne plany, że w sumie nie skupiałam się wystarczająco na tych celach. I tak minęła połowa stycznia i nagle zmieniło się totalnie moje życie :). Nie sądziłam, że te plany, z którymi wchodziłam w 2018 r. będą tak wysoko i szczerze realizowane.

Mało tego! Wokół mnie zaczynają się dziać niesamowite rzeczy.. :) Nie sądziłam, że otworzenie się na świat i bycie po prostu dobrym człowiekiem wróci do mnie z podwójną siłą! Jestem naprawdę pod niesamowitym wrażeniem, jak czasem mało trzeba, żeby zamienić dotychczasowy dzień, w dzień, w którym coś się zmieniło!

Mój kalendarz zapycha się tak mocno realizacją moich marzeń, które gdzieś tam miałam na liście, ale niekoniecznie były to cele na teraz, a okazuje się, że spełnienie ich wymaga po prostu komunikacji i sięgnięcia po nie. 



Jestem szczerze zachwycona energią, którą daje nam świat, a także energią, która daje nasze, z pozoru, zwykła codzienność. Jak niesamowicie dobrzy są ludzie, którzy nas otaczają, jak łatwo jak robić i uczyć się nowych rzeczy. Jak dużo daje zwykły uśmiech do drugiego człowieka i wymiana codziennych grzeczności zamiast milczenie. Niesamowite jest jak wszystko potrafi się szybko zmienić i jak ulotne są chwile. Jak pozornie małe rzeczy potrafią poprawić humor. Jak realizacja nawet niewielkich zadań z listy, które kiedyś obiecywałaś sobie zrobić, potrafi ucieszyć. Jak wsparcie drugiego człowieka jest ważne i na wyciągnięcie ręki, jeśli tylko zadbamy o tą relację. Jak warto pielęgnować to co się ma i dbać o to, co udało się już nam osiągnąć. O tym, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie.

A także po prostu, że po marzenia czasem wystarczy tylko sięgnąć. One tu są, cholernie blisko nas.
Mój sekret na długie i grube rzęsy!

Mój sekret na długie i grube rzęsy!

Każda z nas chce posiadać piękne, podkreślone, grube i gęste rzęsy. Zakłady kosmetyczne oferujące oferty przedłużania rzęs przechodzą prawdziwy boom na rynku kosmetycznym. Ja osobiście nie jestem fanką sztucznych rzęs, a mimo to, wiele osób z dozą niepewności pyta, czy moje rzęsy są przedłużone ;).

Jaki jest mój sekret? Wbrew pozorom - szalenie banalny.

Ale zacznijmy najpierw od początku ;)

Zawsze uważałam, że jeśli chodzi o rzęsy to całkiem mi się poszczęściło. Widziałam wiele kobiet jeszcze hojniej obdarowanych przez naturę, ale u mnie też nigdy nie było źle. W związku z tym, chciałam jak najdłużej cieszyć się urokami seksownego spojrzenia i inwestowałam w odżywki do rzęs. Jeśli chodzi o te propozycje "na noc", to przyznaję, nie byłam w nich super systematyczna (cel na rok 2018 - zacząć być! :D). Używałam L'biotica 'Aktywne serum do rzęs' i byłam z niego całkiem zadowolona. Wydawało mi się, że moje rzęsy były nieco grubsze, ale zbyt rzadko go używałam, więc nie jestem w stanie określić, czy to zasługa serum czy miałam akurat good eyelash day 😹.

Moje rzęsy bez makijażu


Swego czasu praktycznie wszystkie kosmetyki nabywałam w Douglas, dlatego po odżywkę do rzęs stosowaną pod maskarę (takową zazwyczaj używam) wybrałam się także tam. Padło na bezbarwną odżywkę od Isadora i tak z nią trwałam, będąc dumna jak dbam o swoje rzęsy :).

Któregoś razu jednak jej zabrakło i Pani na tamten moment nie była w stanie zaproponować mi niczego innego (było to kilka lat temu). W związku z tym zrezygnowałam na pewien czas z odżywiania rzęs. Szybko jednak nastał moment, kiedy przywitałam się z blogosferą, w sumie głównie z jej kosmetyczną częścią, i wtedy odkryłam zakupy w Rossmann. Właściwie, to jestem dość mocno przekonana, że gdyby nie blogosfera to nigdy bym tam nawet nie zajrzała 😹 Nie wiem czemy, ale jakoś strasznie źle mi się ten sklep kojarzył 😹. W szale zakupów i promocji pomyślałam, że hmm może warto wrócić do odżywek do rzęs? I tak to natknęłam się, zachwycona ceną oraz obietnicami producenta, na ten oto produkt:

https://www.rossmann.pl/Produkt/Eveline-Advance-Volumiere-skoncentrowane-serum-do-rzes-3w1-10-ml,237857,7159

Pewnie widziałaś ten produkt setki razy, może nawet miałaś okazję go przetestować. Dla mnie to był i jest kosmetyczny strzał w rzęsową dziesiątkę :). 

Produkt jest tani, kosztuje ok. 15 zł, w promocji -50% na kosmetyki do makijażu w Rossmann jest w ogóle za grosze, ja kupuje zawsze 2-3 opakowania i często idę tylko po to :). Produkt jest łatwo dostępny i warty spróbowania. 

Skład: Aqua (Water), Paraffin Wax, Bis-Diglyceryl Polyacyladipate-2, Camauba Wax, Stearic Acid, Bis-PEG- 12 Dimethicone Beeswax, Propylene Glycol, Triethanolamine, Glyceryl Dibehenate/Tribehenin/Glyceryl Behenate, Cetearyl Alkohol, Ceteareth-20, Hyaluronic Acid, Hydroxyethylcellulose, Phenoxyethanol, Methylparaben, Ethylparaben, Butylparaben, Propulparaben, Hydrolyzed Soy Protein, DMDM Hydantoin, Panthenol, EDTA.

Ja osobiście jestem tym produktem zachwycona. Używam go od dobrych kilku lat i muszę przyznać, że często używam go z przyzwyczajenia, nie zastanawiając się i nie obserwując uważnie efektów. Po tak długim jednak czasie używania, sam fakt, że maluje oczy praktycznie codziennie od hmm 12 lat (?) i moje rzęsy są w idealnym stanie. Często dostaje pytania od nowych znajomych czy to są moje naturalne rzęsy, bo ciężko im w to uwierzyć i wtedy widzę, że regularne dbanie o nie wychodzi im na dobre :).

Z resztą, same spójrzcie na efekty:

Rzęsy z odżywką

Rzęsy bez odżywki


Rzęsy są wyraźnie grubsze, nieco dłuższe i ładniej podkreślone. Do obu zdjęć wykorzystałam tusz marki Pupa "Diva's lashes".

Mi to osobiście nie przeszkadza, ale warto zauważyć, że odżywka po pomalowaniu rzęs nadaje im biały kolor, więc używałabym jej w dniu, kiedy nie mam ochoty malować rzęs, bo może po prostu to głupio wyglądać..

A Wy, macie jakieś swoje ulubione makijażowe tricki? Podzielcie się!




Nowy Jork - wycieczka latem czy zimą?

Nowy Jork - wycieczka latem czy zimą?

Nowy Jork to jedno z tych miejsc, o których większość z nas marzy, żeby zobaczyć, a ci, co już wiedzieli, to albo to miasto kochają, albo nienawidzą.. Ja z pewnością należę do tej grupy osób, które kochają to miasto. Po prostu od zawsze chciałam tam mieszkać i jak tylko miałam okazję zwiedzać je latem, to marzyłam, żeby wrócić tam zimą i zobaczyć jeszcze zimowy urok tego miasta. Jak wiecie, to marzenie spełniło się całkiem niedawno i chociaż Nowym Jorkiem jestem już w pełni usatysfakcjonowana, to jak przeglądam zdjęcia czy czytam książki, które choćby wspominają tylko to miasto, to czuje ukłucie w żołądku i smutek, że mnie tam znowu nie ma..

Jak więc oceniam te wyjazdy? Kiedy lepiej się wybrać do słynnego NYC?



Wyjazd do Nowego Jorku latem 

1. Pogoda

W Nowym Jorku latem byłam w czerwcu, lipcu oraz na początku września. Temperatury są naprawdę straszne jeśli chodzi o poziom upału, zwłaszcza, kiedy próbuje się zwiedzać i przeciskać między przechodniami. Chociaż muszę przyznać, że jeszcze wrzesień był w miare akceptowalny - owszem, było upalnie, ale było też czym oddychać ;)



2. Kolejki

Z poczatku myślałam, że to norma, że tak w tym mieście wygląda to zawsze i 1/3 dnia zwiedzania to po prostu stanie w kolejce. Wejście na Empire State Building - 1,5h czekania, Top of the Rock - 1h, muzea - tu już trochę lepiej - ok. 0,5h stania. Tłumy niesamowite wszędzie i do wszystkiego :). 



3. Atrakcje

Trzeba przyznać, że część atrakcji jest inna latem, a inna zimą. Najbardziej to chyba było widać na Chinatown i Little Italy, gdzie latem można znaleźć mnóstwo straganików, budek i sklepów ze świeżymi owocami morza, warzywami i owocami (Chinatown) oraz wypiekami i specjałami kuchni włoskiej (Little Italy). Wszelkie kawiarenki są również bardziej urocze, kiedy można usiąść sobie na zewnątrz i napić się pysznej kawy czy herbaty. Czy chociażby usiąść w plenerze w Central Parku i podelektować się widokiem na Manhattan. Również bardzo miło wspominam otwarte dachy w muzeach, czy chociażby wyjście na dach jakiegoś budynku. Lato w przypadku atrakcji outdoor daje naprawdę dużo możliwości w tym mieście! Ale drugą stroną tego medalu jest to, że w Nowym Jorku latem po prostu trochę..



4. Zapachy

.. śmierdzi. I to nie tylko moja opinia :). Pomijam gorące upalne powietrze i zapach ludzi, ale te wszystkie budki z jedzeniem, zapachy z metra i po prostu z ulicy sprawiają, że w tym mieście śmierdzi.. A spróbuj się wybrać latem na Chinatown 🙊..



Wyjazd do Nowego Jorku zimą



1. Pogoda

Możliwe, że to tylko moje szczęście, ale pogoda, na jaką trafiliśmy w grudniu była naprawdę mrożąca krew w żyłach. I to dosłownie.

Przez osiem dni pobytu, temperatura nie wchodziła powyżej zera. Co prawda, na brak słońca nie mogliśmy narzekać i tylko przez jeden dzień waliło śniegiem, no ale weź się ciesz panoramą miasta przy minus 14 stopniach :D.



2. Kolejki 

W NYC byłam w okresie międzyświątecznym, więc na kolejki również nie mogłam narzekać. Jednakże nie były to aż tak irracjonalne czasy oczekiwania, jak latem. 30 minut stania do topowych punktów na mapie miasta w porze zachodu słońca to dla mnie akceptowalny czas oczekiwania :).



3. Atrakcje

Zimą jedną z najmniej atrakcyjnych miejsc do zwiedzania był Central Park :). Aczkolwiek łyżwiarze mieli okazję do zabawy i rozgrzania, my byliśmy tak przemarznięci, że tym razem kolejka oraz pogoda nas pokonała. O wiele atrakcyjniejszym dla nas miejscem były kawiarnie z ciepłą kawą oraz herbatą ☕.

No i oczywiście, największa atrakcja w okresie zimowym to nowojorskie wystawy świąteczne, które są naprawdę niesamowite! Pisałam o nich tutaj. No i Sylwester na Times Square - chyba nic więcej nie muszę dodawać..



4. Zapachy

To jest zdecydowany plus zwiedzania zimą Nowego Jorku - nie śmierdzi :). Chociaż pogoda dawała nam mocno w kość, spacer ulicami miasta był przyjemniejszy niż latem, kiedy jest upalnie, jest jeszcze więcej ludzi i nie mieszają się zapachy spoconych ciał plus budek z jedzeniem. I muszę przyznać, że latem wszelakie dymy wydobywające się z ulic czy kominów, nie mają aż takiego klimatu jak właśnie zimą, wskutek różnic temperatur.




Podsumowując, kiedy jest najlepszy moment na zwiedzenie słynnego big apple? Przyznam, że sama się nad tym długo zastanawiałam i dyplomatyczną odpowiedzią byłaby wiosna lub jesień :).

Ale porównując moje dwie wyprawy do tego miasta, myślę, że pod względem atrakcji wygrywa jednak zima. Ok - może nie można poczuć magii miasta siedząc na kocyku w Central Parku, ale magiczne wystawy świąteczne naprawdę mnie zachwyciły. Wszystkie pozostałe atrakcje są dostępne zarówno latem, jak i zimą, więc niczego prócz Central Parku nie tracimy.

Z drugiej jednak strony, jeżeli chcecie po prostu cieszyć się tym miastem, spacerować jego uliczkami, a niekoniecznie ciągle pchać się na turystyczne punkty, to bardzo polecam lato. Pamiętam jak spacerowałam samotnie po Central Parku ciesząc się pogodą i widokami, jak siadałam na trawie z książką. Sam spacer ulicami miasta, chociaż przeludnionymi i nieco śmierdzącymi, sprawił, że totalnie zakochałam się w tym miejscu. Zima pod tym względem, z racji pogody, totalnie nie ma takiego uroku.

Z resztą, przecież zawsze można tu wrócić.. :)









Maseczka z aktywnym węglem peel off, czyli czarny jeżyk :)

Maseczka z aktywnym węglem peel off, czyli czarny jeżyk :)

Obecnie obserwujemy modę na produkty eko, czy z coraz to krótszym składem. Wszystko naturalnie, bez konserwantów - jednym słowem zdrowo. W łaski wpadają również coraz to "prostsze" produkty, jak np. używanie wody utlenionej na "niespodzianki", cukru do peelingu czy też węgla aktywnego do maseczki. Coraz prościej i, jak się okazuje, skuteczniej, naturalniej i taniej. Można? Można!

Dzisiejszym bohaterem jest właśnie maseczka z węglem aktywnym, którą zakupiłam w formie "peel off". Używam też węgla aktywnego w domowej pielęgnacji SPA, ale o tym innym razem :). 

Mojego bohatera kupiłam oczywiście w Japonii, gdzie mimo pierwotnego zrażenia się do tego rodzaju maseczek, postanowiłam ponownie zaryzykować i z myślą w głowie "japońskie kosmetyki są lepsze" udałam się do kasy. 

Przyznam szczerze, że bardzo nie mogłam doczekać się pierwszego stosowania tego produktu. Praktycznie od razu po przylocie do Polski wzięłam się za testowanie! 😍



Ponieważ nie miałam pojęcia jak producent zaleca stosowanie maseczki (na opakowaniu nie ma słowa po angielsku), zrobiłam to trochę na "ślepo" i przetestowałam ją w czterech wariantach:

1. Po myciu
Wieczorem, po dokładnym oczyszczeniu i osuszeniu twarzy nałożylam maseczkę na ok. 20-30 min. 

2. Po całym dniu bez makijażu
W drugiej opcji byłam cały dzień bez makijażu, czyli po leniwej niedzieli w domu. Maseczkę nałożyłam na wieczór.

3. Po "parówce"
Tutaj podobnie jak w wariancie drugim, maseczkę nałożyłam wieczorem, kiedy byłam cały dzień bez makijażu. Przed nałożeniem maseczki nalałam do miski wrzącej wody i dodałam 2-3 krople olejku eterycznego (tylko dla mojej przyjemności 😇). Przykryłam głowę ręcznikiem i zrobiłam sobie saune dla twarzy w celu rozszerzenia porów. 

4. Maraton
W ostatniej opcji najpierw po całym dniu bez makijażu nałożylam maseczkę zgodnie ze schematem w opcji drugiej, i to samo zrobiłam dzień później.

http://www.asty-cosme.com/?page_id=534


Efekty? 

Wariant pierwszy zdecydowanie wypadł najsłabiej. Zrobiłam go jako pierwszego i poczułam dość duży zawód w stosunku do moich oczekiwań tego produktu.. Cera po zabiegu owszem była miękka i delikatna, ale spodziewałam się lepszego oczyszczenia.

Całe szczęście nie poddałam się i druga opcja mnie już totalnie zaskoczyła. Moja cera była również niesamowicie miękka i efekt oczyszczenia był naprawdę duży. Jeszcze lepszy skutek odniosłam w opcji trzeciej, jednak porównując czas i czasochłonność wariantu 2 i 3 i efekt, który tak na dobrą sprawę nie różnił się aż tak wielce, zadowala mnie opcja druga stosowania tej maseczki. Oczywiście moja skóra nie została w 100% oczyszczona, ale nie tego efektu spodziewam się po jednorazowym użyciu zwykłej maseczki peel off ;). Efekt widać gołym okiem, ale nie spodziewajcie się, że produkt wyczyści Wam za jednym razem wszystko!

Kolejnym krokiem był wariant 4 - bo skoro opcja druga i trzecia daje tak dobry efekt, to może jakby stosować kilka dni pod rząd tą maseczkę to moja twarz będzie całkowicie oczyszczona? Niestety przy drugim użyciu efekt był marny w porównaniu do pierwszego dnia. Świadczy to zapewne tylko o tym, że widocznie to co dało się wyciągnąć pierwszego dnia to wyszło i skóra na możliwości maseczki jest oczyszczona, co tylko potwierdza skuteczność produktu.

Do kupienia np. tu

Biorąc pod uwagę, że stosowałam już produkty tego typu, z tego konkretnego jestem bardzo zadowolona. Myślę, że będę chciała zakupić jeszcze raz ten sam konkretny, bo do tej pory inne maseczki tego typu nie sprawdzały się u mnie.

A Wy, macie doświadczenie z takimi maseczkami? Dajcie znać w komentarzu!

Haul kosmetyczny z Ameryki, czyli jak ratuję swoją suchą skórę!

Haul kosmetyczny z Ameryki, czyli jak ratuję swoją suchą skórę!

Pod względem zakupów, niestety nie różnię się od dużej ilości dziewczyn 😸. O ile chodzenie po sklepach "uprawiam" rzadko, o tyle lubię przeglądać różne strony internetowe z ubraniami czy dodatkami. Jedynym wyjątkiem jeśli chodzi o zakupy online są sklepy z kosmetykami. W tym przypadku zdecydowanie jestem fanką wszelkiego wąchania, sprawdzania, smarowania i testowania na sobie, zanim zdecyduję się na zakup.

Będąc w Nowym Jorku oczywiście nie mogłam sobie odpuścić zakupów. Nie będę Was zanudzać ubraniowym haulem, ale chętnie pochwalę się moimi kosmetycznymi nabytkami. Ponieważ jeszcze nie przetestowałam wszystkiego, posty będą pojawiać się w ramach kolejnych zużyć. 

Na pierwszy rzut lecą moje ukochane kosmetyki z Lush. Jeśli czytałyście posty z początków mojego bloga to wiecie, jak bardzo zachwyciłam się przypadkowo kupionym w Japonii cleanserem do mycia twarzy (post przeczytacie tutaj). Będąc w NYC oczywiście od razu chwyciłam za drugie opakowanie tego produktu, ale tym razem skusiłam się na jeszcze więcej.


Do mojego koszyka oprócz wspomnianego już cleansera, zaopatrzyłam się jeszcze w maseczkę nawijżającą oraz serum do twarzy. 


Zacznę od maseczki, którą znajdziecie na zdjęciu powyżej po lewej stronie. Chcąc uzyskać efekt nawilżenia zdecydowałam się na maseczkę "Oatifix". 

Skład ze strony producenta: Glycerine Fine Oatmeal (Avena Sativa (Oat) Kernel Meal) Fresh Organic Bananas (Musa paradisiaca) Water (Aqua) Ground Almonds (Prunus dulcis) Illipe Butter (Shorea stenoptera) Kaolin Talc Vanilla Pod (Vanilla planifolia) Vanilla Absolute (Vanilla Planifolia Fruit Extract) Sandalwood Oil (Santalum Austrocaledonicum Vieill) Benzoin Resinoid (Styrax tonkinensis pierre) (Styrax Tonkinensis Resin Extract) *Coumarin *Benzyl Cinnamate *Linalool Fragrance Gardenia Extract (Gardenia jasminoides)

https://www.lushusa.com/face/masks/oatifix/06097.html


Maseczkę nakłada się na oczyszczoną twarz na 20 min. Sprzedawczyni poleciła mi dodatkowo, żeby zmywać ją masując jednocześnie skórę, dzięki czemu zyskam również efekt peelingu. Muszę przyznać, że patent ten oraz sama maseczka sprawdza się świetnie! Po wymasowaniu skóry mam wyraźnie gładszą skórę, a sama maseczka działa naprawdę nawilżająco. Zapach również mocno trafia w mój gust, pewnie ze względu na aromat banana i wanilii. Jej jedynym minusem jest krótki okres przydatności (maseczka jest ważna przez miesiąc czasu, aczkolwiek Pani w sklepie zapewniała, że można ją trzymać nawet do dwóch miesięcy). Produkt należy trzymać w lodówce, jest bardzo wydajny i to zdecydowanie kolejny świetny wybór w Lush. Bardzo żałuję, że nie ma ich w Polsce.. 

Cena: ok. 10 USD

Niestety, zgodnie z informacją na stronie producenta, produkt można zakupić tylko w sklepach stacjonarnych. 

Aby zmaksymalizować nawilżenie skóry, po maseczce stosuje jeszcze krem nawilżający "Skin drink" (na zdjęciu po prawej stronie). Tutaj zapach nie do końca spełnia moje oczekiwania, ale na szczęście nie pozostaje długo na skórze. 

Skład ze strony producenta: Water (Aqua) Sesame Oil (Sesamum indicum) Rose Petal Infusion (Rosa Centifolia Flower Extract) Fresh Organic Avocado (Persea gratissima) Almond Oil (Prunus dulcis) Propylene Glycol Fair Trade Organic Cocoa Butter (Theobroma cacao) Stearic Acid (Stearic acid) Cetearyl Alcohol Aloe Vera Extract (Aloe barbadensis) Organic Aloe Vera Gel (Aloe barbadensis) Organic Evening Primrose Oil (Oenothera biennis) Neroli Oil (Citrus Aurantium amara) Rose Absolute (Rosa damascena) Triethanolamine *Geraniol *Farnesol *Limonene *Linalool *Citronellol Fragrance Methylparaben Propylparaben *    

Produkt jest również bardzo wydajny, zwłaszcza, kiedy używam wcześniej "Oatifix" - wtedy nabieram odrobinę mniej kremu. Produkt sam w sobie jest dość gęsty, całe szczęście, że przygotowywany jest w wygodnym pudełeczku, dzięki czemu możemy wykorzystać 100% produktu. Jeśli chodzi o termin przydatności, tu jest już trochę lepiej, niż w przypadku "Oatifix"- produkt jest ważny przez rok czasu od momentu zrobienia. 

https://www.lushusa.com/face/moisturizers/skin-drink/00028.html

Cena: ok. 27 USD 
Produkt do kupienia jest na stronie producenta: https://www.lushusa.com/face/moisturizers/skin-drink/00028.html

Jeśli chodzi o kosmetyki Lush, to w moim posiadaniu jest jeszcze peeling do ust, który stosuje, muszę przyznać, że dość rzadko, dlatego nie mam jeszcze o nim opinii.

Podsumowując, kiedy używam na noc produktów z Lush widzę ogromną różnicę kiedy wstaje rano. Cera jest mięciutka i nawilżona. Złapałam się kilka razy na tym, że po dotknięciu rano twarzy byłam autentycznie zdziwiona tym jak niesamowicie delikatną mam twarz 😹. Combo maseczka + krem i na noc i stosowany z rana cleanser "Let the good times roll" to dla mnie wybawienie na mrozy, które ostatnio nadciągnęły i wysuszającą klimatyzację 💖.

Lush są dla mnie świetną alternatywą dla droższych produktów marki Fridge, które są dostępne w Polsce. Osobiście nie miałam okazji ich stosować, ale jestem pewna, że jeśli kiedyś uda mi się wykończyć moje kosmetyki, to chce spróbować jeszcze tej marki. Miałyście już okazję?

Znacie markę Lush? Stosowałyście ich produkty? A może możecie mi coś polecić? 

Dajcie znać!

PS. Jednocześnie chciałam Was serdecznie zaprosić na mój nowopowstały profil na Facebooku! Będzie mi niezmiernie miło, jak do mnie dołączysz!

https://www.facebook.com/Paulinatries-1532941370092679/

Copyright © 2014 Paulina tries.. , Blogger